poniedziałek, 26 marca 2018

kuszenie

celowa nagonka by jelenie braly kredyty poki jest drogo bo może być jeszcze drożej. tak się sklada ze zarobki w Polsce uniemozliwiaja przekroczenie pewnego progu naiwonosci ludzkiej i frajerstwa także ceny powinny isc za chwile na leb na szyje. swiadomosc ludzi na szczęście się zwieksza. Autor zapomnial dodac, ze największy dolek cenowy zaliczyly wlasnie irlandia i Islandia. Niech poda wzrost cen w stosunku do maksimum z 2007 roku i zaraz się okaze ze nie taki diabel straszny...Tanio Już było. Kto nie kupił własnego M rok dwa lata temu musi płacić i będzie płacił drożej, Dokładnie niskie stopy kredytów i lokat sprawią ,że w 2018 ceny mieszkań pójdą średnio 5-6% w górę. Dodatkowo Rosną ceny materiałów budowlanych i galupują koszty robocizny na budowach.Niestety prawda jest nieco inna. 1. jedna z największych firm deweloperskich masowo zwalnia pracowników . 2. na każdym rogu lokale komercyjne do wynajęcia. 3 . 2.5 mln mieszka na stałe za granicą I już tu nie wrócą. Nie ma szans na wzrost cen. Szwecja do tej pory nie doszła do cen nieruchomości z górki lat 60.Niestety prawda jest nieco inna. 1. jedna z największych firm deweloperskich masowo zwalnia pracowników . 2. na każdym rogu lokale komercyjne do wynajęcia. 3 . 2.5 mln mieszka na stałe za granicą I już tu nie wrócą. Nie ma szans na wzrost cen. Szwecja do tej pory nie doszła do cen nieruchomości z górki lat 60.Wszystko jest zależne i podporządkowane zamożności społeczeństwa ,a w tym kontekście do zachodu duuużo nam brakuje . Na miejscu rządu zainteresował bym się bardziej tymi ,którzy te drogie mieszkania za gotówkę nabywają . Wielu pewnie nie potrafiło by się z tych pieniędzy wytłumaczyć.Info z aktów notarialnych trafia do urzędów skarbowych - jest sprawdzana historia dochodów nabywców pod kątem prania brudnych pieniędzy / ukrywania dochodów.Piszecie o bańkach spekulacyjnych i bankach które wywołują kryzysy .DLACZEGO właściciele banków nie ponieśli żadnej odpowiedzialności za kryzys i cały ciężar wychodzenia został przełożony na klasę średnią która teraz prawie przestała istnieć .Teraz są ludzie albo bardzo bogaci (98% światowego majątku w rękach 2% populacji) albotaka sama propaganda byla w 2008 r niestey wtedy ludzi wmanewrowali w wirtualne chfy it eraz jest tragedia sam sie dalem niestety wrobic ludzie nie dajcie sie oglupic banksterce jak teraz jest niskie oprocentowanie to znaczy ze za chwile pojdzie w gore o czym juz wspomina nbp nie DAJCIE SIE NABRAC teraz wam wcisna kredyty po maxie wmowia wam ze stracicie zycie jak nie kupicie wlasnego M a prawda jest taka ze pozniej bedzie jak z chfem mieszkania w dol kredyty w gore i tak sie skonczy!!!!! tragedia bezbronnych ludzi w wiekszosci mlodych

mieszkanie

Do grona najdynamiczniej drożejących domów i mieszkań można też zaliczyć te położone w Irlandii, Szwecji, Estonii, Norwegii, Austrii i na Węgrzech. We wszystkich tych krajach w badanym okresie wzrosty cen zawierały się w przedziale od 50 do 70%. Powodów takich zmian upatrywać trzeba przede wszystkim w niskich stopach procentowych, a więc tanich kredytach i rachitycznie oprocentowanych lokatach. To jednak nie koniec powodów. Na przykład na Węgrzech wzrostom cen sprzyja polityka rządu. Obniżenie VAT-u na nowe mieszkania z 27% do 5% podniosło z kolan rynek deweloperski, a program dopłat do kredytów mieszkaniowych, podobny do zakończonego niedawno w Polsce „Mieszkania dla młodych”, promował większymi dopłatami nie tylko rodziny z dziećmi, ale też te, które dopiero planowały potomstwo. Mieszkań nie brakuje tak nowych jak i z rynku wtórnego ale nie dlatego, że nie ma popytu tylko dlatego, że chętni nie mają pieniędzy. Jedni kupują mieszkania jako lokatę kapitału a innych nie stać na zakup pierwszego własnego lokum, mimo że pracują. W Irlandii, Estonii, mówi się natomiast o niedostatecznej podaży nowych nieruchomości, co przy dynamicznym wzroście gospodarczym i wysokich rentownościach wynajmu powoduje wzmożony popyt na nieruchomości. Przy niskim koszcie kredytów hipotecznych jest to prosta recepta na szalone wzrosty cen. Norwegia podobnie jak wcześniej wspomniana Szwecja, to kraje, gdzie ostrzejsza polityka kredytowa wyraźnie zahamowała boom mieszkaniowy. Nie zmienia to jednak faktu, że dziś w krajach tych za własne „cztery kąty” przyjdzie zapłacić o połowę więcej niż w 2010 roku.no nie maja pieniedzy na nieruchomosci,zgadza sie sprzedac cos z nieruchomosci,to tzreba troche poczekac masowow codziennie nie kupuja,i niektore nieruchomosci sa wypielegnowane ,ale sprzedaz calkowicie nie idzie trzreba miec pieniadze na nieruchomosc, gdzie masz pieniadze an nieruchomsc?Poziom szmatlawca gorszego nic fakt. Zero rzetelnosci tylko sciema i spekulacje? Kogo chcecie zastraszyc? RRSO powyzej 10% to atrakcyjne oprocentowanie? To jak nazwac oprocentowanie kredytow hipotecznych w niemczech i holandii? Banda kretaczy i manipulatorow.Należy tylko dodać że w Polsce nie istnieje ochrona prawna właścicieli mieszkań przed lokatorami a to powoduje że nie można prowadzić interesu opartego na wynajmie mieszkań, I do puki to się nie zmieni, mieszkania kupują tylko naiwniacy którzy nie mają pojęcia o wynajmie.Tak wiadomo że nowe będą kosztować bo ludziom trzeba zapłacić, ale np mam mieszkanie po rodzicach, i nieruchomośc po cioci która dzieci nie miała i zostawić komu nie ma - puki mnie nie pili to stać może i niszczeć jak mnie przypili to na sprzedaż wystawie ile takich osób będzie jak ja ile takich osób będziesz miało mieszkania po rodzicach? Mając juz swoje..... jak bedą najemcy będzie oki jak się skonczą się znacznie obniżanie czynszu - kazdy polak chciałby zarobić krocie na mieszkaniu wiadomo jak się nie znajdzie taki co da.... a może tak być się wtedy czacznie tego co koszty utrzymania tych nieuruchomości będą bardzo pilic sprzeda jak ma kredyt na nie to bedzie sprzedawać szybciej.

banieczka

Chcesz mieć własne M4? Lepiej się pośpiesz. Polska dopiero dołącza do europejskich wzrostów cen nieruchomości. W takich krajach jak Islandia, Irlandia, Szwecja, Estonia, Norwegia, Austria czy Węgry niskie oprocentowanie kredytów już doprowadziło do przynajmniej 50-proc. podwyżek cen. "Nad Wisłą" ten pęd dopiero się zaczyna. Boom na rynku mieszkaniowym w Polsce trwa już od niemal 5 lat, ale ceny nieruchomości zaczęły zdecydowanie rosnąć dopiero w 2017 roku.Jasne, czy to te miliardy, co są dziś w emitowaniu pustych obligacji i zbywanie ich za granicą, nawet w komunistycznym kraju jak Chiny?Głupim ludziom trzeba wmówić głupoty! Najnowsze dane NBP sugerują, że pod koniec 2017 roku za metr mieszkania z drugiej ręki trzeba było w dużym mieście zapłacić prawie 7 proc. więcej niż rok wcześniej. To oznacza, że ceny rosły dwa razy szybciej niż wzrost, który można by uznać za neutralny. Jest to wynik sporego wzrostu popytu na mieszkania, któremu nie jest w stanie dorównać podaż. Dzieje się tak pomimo tego, że deweloperzy budują na potęgę, bijąc co miesiąc historyczne rekordy skali prowadzonej działalności. i tak powstaje banieczka.Presję na wzrost cen wywierają rosnące koszty robót budowlanych, materiałów i ziemi. Istnieje szansa, że ten ostatni element ze wspomnianej układani niedługo się wyłamie. Wszystko za sprawą specustawy, nad którą pracuje rząd, a która uruchomić ma sporo nowych terenów pod zabudowę i wprowadzić uproszczoną procedurę uzyskiwania zgód administracyjnych.To oznaczać może wymierne korzyści i obniżkę kosztów ponoszonych przez deweloperów, choć projekt budzi też obawy o nadużycia i utrzymanie ładu przestrzennego. Na drodze dalszej hossy stanąć mogą też perturbacje w gospodarce krajowej lub światowej. Mało dziś prawdopodobne stanowcze zacieśnienie polityki monetarnej prowadzonej przez rodzimą Radę Polityki Pieniężnej również miałoby taki skutek.Co warto podkreślić, większość tego wzrostu zawdzięczamy gwałtownie hossie lat 2005-2007. Gdyby ten okres usunąć z wyników indeksu, to okazałoby się, że przez niecałe 9 lat mieszkania staniały o 3,8%.Czytam komentarze typu " nagonka deweloperów", "cena spadnie o połowę", "niż demograficzny nie będzie komu kupować". Bzdury i zaklinanie rzeczywistości. Mieszkania w dużych miastach ,w dobrych lokalizacjach drożeją i będą drożeć . Ja 14 lat temu za swoje zapłaciłem 160 tys., dzisiaj mógłbym je sprzedać bez najmniejszego problemu za minimum 400 tys.Trzy lata temu szukałem dla córki mieszkania w ścisłym centrum Katowic - cena nie mniejsza, niż 4500 PLN za metr. Tydzień temu w "superjednostce" (czyli w połowie drogi między katowickim "Spodkiem", a dworcami PKP i PKS) jest kilkanaście mieszkań po 3000 - 3400 za metr i chętnych nie ma. Takie są fakty.